Wakacyjna atmosfera sprawiła, że zaczęłam rozglądać się za zajęciem, które spełni kryterium: kasa plus zabawa. Znajomi prażą się na plażach, a ja, owszem, mam plażę, ale w portfelu. Rozważam różne możliwości. Kelnerka? Odpada, mam dwie lewe ręce. Sprzedawanie lodów jest może fajne, ale kokosów raczej się na tym nie zbije. Przez myśl przeleciała mi też agencja towarzyska, ale co by na to mam powiedziała, a już nie daj boże, gdybym tam jakiegoś znajomego obsługiwać musiała. Ewentualnie mogła bym jakiegoś faceta „przy kasie” sobie złowić. W końcu jestem piękną, atrakcyjną i młodą blondynką. Potrzebuję pieniędzy a pożyczki przez internet są tylko dla osób pracujących na umowę.
Jednak przypomniałam sobie o czymś, co robiłam pięć lat temu. Wtedy udało mi się połączyć przyjemne z pożytecznym. Wykonując w parku piruety na rolkach, zostałam zaczepiona przez mężczyznę który od dłuższego czasu przyglądał się moim wyczynom. Zapytał on wówczas, czy nie nauczyła bym jego dwóch córek tak jeździć. Obiecał, że dobrze zapłaci. Wyciągnął wówczas ze trzy stówki i mi je wcisnął do ręki. To mnie przekonało, chciałam przecież zarobić.
Dla mnie ten jeden dzień, był wielką przygodą z bonusami: nie dość, że pojeździłam na porządnej rampie i zajrzałam na salony, to jeszcze zarobiłam duże, jak na owe czasy pieniądze. Postanowiłam jeszcze raz spróbować. Tym razem na swoim. Otworzyłam własny biznes. Wynajęłam odpowiednią ogromną halę, którą wyremontowałam i przystosowałam do nauki jazdy na rolkach. Część pieniądze pożyczyłam w banku poprzez kredyty gotówkowe bez zaświadczeń. Skorzystałam również z dotacji z Urzędu Pracy dla osób otwierających działalność gospodarczą. Udało się. Dzisiaj przyjeżdżają do mnie ludzie z całej Polski. Każdy chciałby u mnie nauczyć się kilku piruetów, którymi jeżdżąc na rolkach mógłby zaimponować znajomym.